poniedziałek, 11 stycznia 2016

VNkowe Święta #2 - Saya no Uta

No to pora na kolejny wpis. Tym razem klasyk, o którym przynajmniej słyszeliście. (no chyba że chińskie gry w czytanie tekstu nikogo xD)

Wydana w 2003 Pieśń Sayi to dość sympatyczny horror autorstwa nikogo innego jak Urobutchera.

Całość jest w pełni udźwiękowiona i dość specyficzna. Większość tego co widać na ekranie to intensywne gore, bardzo dużo gore, ale da się je schować. Żeby nie było że nie ostrzegałem





Głównym bohaterem jest Sakisaka Fuminori, student medycyny, który w tragicznym wypadku kilka miesięcy wcześniej stracił rodziców a sam odniósł poważne obrażenia i ledwie przeżył. Odniesione obrażenia oraz eksperymentalna operacja, którą przeszedł wpłynęły na jego sposób postrzegania rzeczywistości.

Oprócz niego mamy jeszcze 5 głównych postaci - Yoh, Oumi i Koujiego, kolegów Fuminoriego ze studiów, Ryouko Tanbo, jego terapeutkę oraz tytułową Sayę. Oprócz tego przewija się dosłownie kilka postaci pobocznych.


Historia rozwija się dość spokojnie, buduje nastrój tajemnicy i dziwności, który dodatkowo podkreśla CG wnętrzności w większości scen gdy widzimy coś z perspektywy Fuminoriego. Szczęśliwie dialogi raczej są w starym dobrym rysunkowym stylu.
Główna oś fabuły to coraz bardziej nietypowe zachowanie Sakisaki, które dziwi jego przyjaciół, oraz tajemnica wokół Sayi i jej ojca. Oba wątki bardzo ładnie się przeplatają by na końcu razem dotrzeć do rozwiązania.



Z technikaliów - wszystkie główne postaci, łącznie z MC mają głosy, co jest bardzo miłe, oraz twarze. Do tego nastrojowa muzyka i minimalistyczna kreska, wszytko razem doskonale buduje klimat. Niektóre utwory są dziwne.

A i jest też porno.


Ogólne wrażenia są raczej pozytywne. Historia jest klimatyczna i satysfakcjonująca niezależnie od zakończenia. Porno mogłoby być mniej, zwłaszcza po jednym zakończeniu czułem się dość nieswojo na myśl o wcześniejszych scenach.
Raczej polecam, ale jest to rzecz specyficzna.

3 komentarze:

  1. A Wy mi kazaliście w to grać ...
    Szczerze? Może na próbę w jakimś dobrym towarzystwie kiedy coś mi się w głowie przestawi to zagram, lub... pooglądam na yt xP Ta gra w pełni pokazuje dlaczego Urobtucher jest butcherem, bardziej niż jakieś tam lajtowe Psycho Passy i inne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest właśnie typowy Urobutcher. Ten, który zgotował taki los Lancerowi w F/Z. Ten sam, który z Homury z Madoki zrobił to, co zrobił. Tutaj przynajmniej nie musiał niczego 'ugrzeczniać'. Jeśli ktoś Urobutchera lubi, to zdecydowanie polecam, jeśli nie to niech się raczej z daleka trzyma :P

      Usuń
    2. Nah, not rly. Większym butcherem był w F/Z, tutaj stylistyka jest po prostu dość specyficzna

      Usuń

Będzie mi miło jak coś od siebie napiszesz ;)