czwartek, 16 października 2014

Akatsuki no Yona - pierwsze wrażenia

Lubię pseudohistoryczne romanse. Lubię klimat Epoki wojujących królestw, czy jakiegoś takiego osadzenia poza czasem. Dawno temu w Chinach... W każdym razie początek mnie zainteresował, a postacie trochę kupiły :D



Zaczynam scenką z przyszłości, gdy nasz bohaterka zebrała już dzielną drużynę i stawia czoło armiom, a potem mamy cudowny op instrumentalny, do tego bohaterowie pokazywani momentami w klimacie starych drzeworytów, mrau ^^
Sam odcinek - poznajemy główną bohaterkę. Yona, lat 16 jest księżniczką chowaną w cieplarnianych warunkach. Nie wyściubia nosa poza pałac, ma wszystko pod nos, ciepło bezpiecznie. Jest jedyną, ukochaną córeczką łągodnego króla i ma 2 przyjaciół z którymi spędziła kawał dzieciństwa, jeden to jej przyboczny, generał Son Hak, drugi to kuzyn Soo-won, w którym się podkochuje.
I przychodzi impreza urodzinowa. W nocy Soo-won zabija jej ojca, jego żołnierze zajmują pałac a Hak cudem ją ratuje. Nie jest to jakieś wybitnie oryginalne zawiązanie akcji, ale nie razi, jest przyjemnie. 


Graficznie jest bardzo przyjemnie, czysta, łagodna kreska, żadnych dziwnych sparkli ani oparzeń.
Grają weterani - Chiwa Saito (Yona), Nozomi Yamamoto (Soo-won), Tomoaki Maeno (Hak)
a cudną muzykę robi pan Ryo Kunihiko, który robił ją w adaptacji Emmy (Emmy od Kaoru Mori, a nie Jane Austen)


Podobają mi się bardzo ładnie wyreżyserowane walki, podoba mi się chemia między postaciami (Hak-Yona), muzyka ^^ no i osadzenie w ładnych okolicznościach przyrodo-historii. Niby wiele się nie działo w tych 2 odcinkach, które widziałem, ale jestem kupiony, głownie przez postaci.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi miło jak coś od siebie napiszesz ;)