poniedziałek, 13 października 2014

Madan no Ou to Vanadis - pierwsze wrażenia

LNki fantasy, zawsze w sezonie są minimum dwie adaptacje lnek fantasy. Czasem fantasy bardzo wprost, czasem szkolna haremówka z elementami. Czasem uroczo przyjemne (Rokujoum no Shinryakusha z poprzedniego sezonu np), czasem po prostu fajne (Chaika, Maoyuu). Tu jest raczej generycznie, i cyckowo.



Typowy świat przypominający nasze średniowiecze, szlachta, chłopi pańszczyźniani itp. Wojenki między królestwami. A w zasadzie pobojowisko. Tu poznajemy naszego mc o imieniu przypominającym charczenie człowieka z poderzniętym gardłem, Jest lokalnym odpowiednikiem wczesnego Robin Hooda - op łucznik, sprawiedliwy, biedny hrabia, ziew. Zostaje wziety do niewoli przez przeciwnika - bitewną dziewicę, oczywiście hojnie obdarzoną. Potem mamy trochę popisówek bohatera, jakiż on zdolny i prawy, trochę pokazówek jaka sprawiedliwa kraina w której wylądował, meh. Spodziewam sie sztampy o ratowaniu świata i więcej magicznych wojowniczek.


Graficznie nie jest źle, trochę za dużo rozbłysków i poparzone cycki, trochę średniego cg. Poza tym kawaiiest mały smok jakiego w animu kiedykolwiek widziałem, ale to sobie wydłubcie :P Ogólnie stany średnie, nie powala, nie odrzuca jakoś mocno.
Reżyseruje to pan, który robił przy animacji Azumangi i robił Mouretsu Pirates (muszę w końcu obejrzeć duuh), aktorsko Yuki Iguchi  (Mako z Garupan), Haruka Tomatsu (Asua z SAO) i Kaito Ishikawa (np Nagi no Asukara) to nie są głosy, które jakoś od razu rozpoznaję a i materiał maja jaki mają....

Ogólnie jak dla mnie generyczne do bólu, nie porywa, ale jak ktoś lubi dużo bimbałów to nie jest źle. No i mc nie jest totalnym ziemniakiem oraz nie dostaje w pysk za wchodzenie do damskiej kąpieli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi miło jak coś od siebie napiszesz ;)