sobota, 5 lipca 2014

Beyond the Clouds, czyli pierwsze zetknięcie moje z Makoto Shinkaiem

Jakiś czas temu stwierdziłem, że w końcu może tknę coś pana Shinkaia, bo słyszałem sporo skrajnych opinii, niewiele pozytywnych. Zabrałem się przeto za chyba najstarszy jego film Beyond the Clouds/The Place Promised in our early days czy jakoś tak, w internetach funkcjonuje chyba pod 4 alternatywnymi tytułami.
Wziąłem się za niego, bo podobno jest jedynym, który ma fabułę (zasłyszane), więc uznałem, ze zerknę jak to z tym jest. Jest całkiem całkiem.



Pierwsze co rzuca się w oczy to tła. Piękne, malownicze chmury, żywe krajobrazy i cały czas magiczna wręcz gra świateł. Postaci i większość obiektów tak wspaniałe nie są, ale nie można zarzucić tu braku staranności czy jakichkolwiek kiksów, wszystko dobrze do siebie pasuje.

Zarysowany świat też jest ciekawy - po drugiej wojnie światowej Japonia została podzielona, Hokkaido, przemianowana na powrót na Ezo, przypadła Sowietom, i o ile dobrze zrozumiałem stała się częścią sojuza, a to co na południe okupowali Amerykanie. (Notabene o ile dobrze pamiętam historycznie Stalin dość mocno życzył sobie czegoś podobnego, ale nie wyszło...). Poza tym mamy tajemniczą wieżę. Gigantyczną, pionową konstrukcje, którą przy dobrej pogodzie widać aż z Tokio.


Mamy też troje bohaterów, których wiek na początku filmu jest trochę niewiarygodny, kończą bowiem gimnazjum. A dokładniej dwóch chłopców, którzy chcą samolotem własnej budowy dolecieć do wieży... (bo Ruscy nie będą strzelać, tiaaa, gimbusy ;p) oraz dziewczynę, w której jeden z nich się buja.
Żeby mieć części i na części chłopcy dorabiają w firmie wykonującej zlecenia dla amerykańskiego lotnictwa, a przy okazji rozbierają rozbite w lesie drony zwiadowcze. Na dłuższą metę średnio się to kupy trzyma, przynajmniej jeśli nie dodać im 3-4 lat. Dostajemy trochę backstory, trochę obrazków wspólnych zabaw naszej trójki, a no i oczywiście fragment, gdzie ten zakochany, Hiroki, mówi dziewczynie o samolocie.


 Ona w zamian pewnego dnia, gra dla nich na skrzypcach. No i mamy sny, dziwny, zimny, nieco przypominający Prypeć czy inne miasta-widma świat ze snu, w którym to krążą raz Hirohi, raz Sayuri. Takuya mocno trzyma się rzeczywistości, tak dla odmiany.
Pod koniec gimnazjum mają już cały samolot, bez paliwa i już, już mają lecieć, gdy dziewczyna znika, nagle, bez słowa.



Potem akcja to przyspiesza, to trochę kręci się w kółko, zależnie od tego w którym świecie aktualnie jesteśmy, a fabula nieco się zagęszcza. Nawet nie jest tak bardzo nieprawdopodobna, ale nie będę wam zdradzał zbyt wiele, może tyle, że pojawia się wątek partyzantki na rzec zjednoczenia ;)

O grafice już było na początku, ale tu przykłady tej cudownej zabawy światłem, naprawdę potrafi zrobić wrażenie.


 Warstwa dźwiękowa jest dobrze dobrana, muzyka raczej podkreśla klimat,ale potrafi też go budować, nic z niczym się nie gryzie. Aktorzy należą do raczej mało znanych, ale nie można im niczego zarzucić.

Podsumowując:

Film jest godny uwagi, choćby ze względu na chmury i grę świateł. Fabuła, nawet jeśli ktoś jest bardzo czepialski, zajmuje i nie obraża inteligencji widza, na tyle, by z przyjemnością podziwiać obrazki, choć mnie nawet wciągnęła. Oglądając da się poczuć, że świat został przemyślany i stworzony szerzej niż jest to tu pokazane, ba, nie obraziłbym się za mocniejsze pociągniecie kilku bocznych wątków, lekkie pogłębienie postaci. Dało się wycisnąć z tego ciut więcej, niż tylko ten romans, jakkolwiek przyjemny.
Warto.

2 komentarze:

  1. IMO film był bardzo nierówny - ładny, z nieźle zapowiadającą się historią, itd., jednak cały ten podkład pod zacny produkt końcowy z deczka zawalił się w epilogu - po prostu nie pozostawił mnie w żadnym nietypowym stanie, spłynął jak woda po kaczce, liczyłem na coś mocniejszego. Mimo to nadal warto ten film polecić, bo słaby z pewnością nie jest... brakuje mu tylko trochę wyrazu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnei zamknął się tak nawet nawet, ale nie do końca wiadomo, cyz bardziej reżyserowi chodzi o ten swiat czy jednak o romans, szczerze, wolałbym więcej swiata przedstawionego ;]

      Usuń

Będzie mi miło jak coś od siebie napiszesz ;)